Przejdź do treści

Dom, którego nie ma…

… tam, gdzie zimą herbata jest cieplejsza niż kaloryfery. Gdzie możesz być sobą, płakać i śmiać się do woli, ćwiczyć przed latem i udawać, że ta forma to właściwie tak sama z siebie, bez wyrzeczeń. Albo możesz skryć się przed całym światem, jeśli tylko masz na to ochotę. Gdzie jajecznica to ta najlepsza, nawet jeśli wyjdzie za sucha, ale możesz zjeść ją kiedy chcesz, ile chcesz i co najważniejsze to z kim chcesz, bo to wolność wyboru nawet w przypadku tych pozornie błahych rzeczy.
Gdzie w zwartej przestrzeni jest miejsce na wspomnienia, na prywatność, na stolik nocny z lampką i książką, która nie daje spać po nocach. Gdzie krzątające się osoby, to te najbliższe sercu, którym dajesz prawo do przeorganizowania porządku na biurku, w szufladzie… w życiu.

To Dom,
… którego nie ma.

Jest za to przestrzeń wspólna, nie własna, ciasna. Za ciasna.
Są prycze, na których z ulgą zamyka się oczy, są kubki ten mój, ten twój… jutro pewnie będzie na odwrót. Jajecznica już nie smakuje… choć nie jest sucha, jest o 9 tej, jest jej tyle by dla wszystkich starczyło, tylko, że nie wiesz kim są Ci „wszyscy”.
Ktoś stawia kompot, nie ważne czy wypijesz, ważne, że umyjesz szklankę, takie są zasady.
Jesteś, ale gdy cię nie będzie, nikt nie zauważy, a na pozornie twojej pryczy z ulgą zamkną się inne oczy.

Mówią, że Dom to nie miejsce, lecz stan,

W tym Tarnowskim domu dla mężczyzn,
… mieszkają Bezdomni.

[KP]